
Czas ucieka…przyśpiesza, nie zwalnia….
Niby nic się nie zmieniło. Czas jest ten sam. Nadal godzina ma 60 minut. Minuta 60 sekund. Doba 24 godziny, 1440 minut i 86400 sekund. A rok ma 365 dni …..
Niby to wszystko takie stałe, takie pewne jak to, że 24.12 jest wigilia Bożego Narodzenia.
A jednak coś się zmienia… czas ucieka, płynie szybciej, inaczej.
Od kiedy zostałam mamą godzina jakby się skurczyła. Miesiąc skrócił. Dzień w krótką drzemkę zamienił.
Jeden za drugim ucieka i nawet czasem nie jestem w stanie ot tak powiedzieć -poniedziałek, a może sobota?
Pora dnia w zdumienie wprawia. Dni w tygodnie się zmieniają, a miesiące w lata przeskakują.
I kiedyś świadomie się te dni przeżywało, świadomie godziny odliczało. Miesiące potrafiły się ciągnąć, a inne świadomie przeżywać. Lata do 18 urodzin wlekły w nieskończoność. Kolejne czekoladki w kalendarzu do świąt zjadało i dni do wakacji liczyło. Dzień na części dzieliło bo tak szybciej doczekać się dało.
A dziś tak jakby to wszystko tempa nabrało.
Miesiąc zużytą butelką witamin dla dzieci odmierzam. Nowymi fakturami do opłacenia odhaczam. Dni płyną bezwiednie jak wrzucona do rzeki butelka z listem. Szybko, z prądem. Czasem nawet nie wiadomo gdzie. Pory dnia drzemką dziecka odmierzam, a wiadomości z kąpielą kojarzę.
Ramka na zdjęcia kupiona tydzień temu nadal stoi pusta, a kiedy na nią patrzę to zaraz sto innych spraw mi się przypomina i dalej czeka w kolejce.
Niektóre pragnienia w głowie układam, a potem o nich zapominam. Jedne sprawy odkurzam, inne we wstążkę szykuje, o innych wolę nie pamiętać, nie patrzeć by spokojniej i wolniej obok nich przejść.
Wspomnienia piszą się same, ubrania zimowe z wiosennymi w szafie mieszają. Dzieci z jednych wyrastają, inne chowam i oddaje. Niektóre rzeczy mechanicznie robię, a sztućce do ganków chowam, by potem wsiekać się, gdzie to je mąż schował. Bywa, że z jednym umalowanym okiem na spacer się wybieram.
Czasem tak tańczę sobie w niebycie, a nogi się plączą.
I myślę. Żyje się szybciej, ale czy przez to inaczej? Gorzej?
Nie. Żyję się po prostu szybko. Z głową w chmura, z listą zadań na boku. Nie ważne czy aktualną czy tą sprzed 3 dni.
Codzienność biegiem się wypełnia o spowalniaczu myśli, to jednak nawet to lubię. Choć potrafię
narzekać, bo czasu brakuje, snu niedostatek, o dniu sprzed miesiąca myślę. To w środku siedzi świadomość i podzięka za to co mam. Bo fajne jest tu i teraz, ale fajnie jest też mieć do czego we wspomnieniach wracać, a zarazem o czymś marzyć.
Takie to wszystko poprzeplatane, inne, oryginalne, ale prawdziwe i szyte
tylko dla nas jak na miarę. Tylko teraz i nigdy więcej.

